Kategorie artykułów

Sakrament małżeństwa (37)
Celebracja aktu małżeńskiego (45)
Miłość ludzka w planie Boga (69)
Czystość przedmałżeńska (15)
Płodność i planowanie dzieci (36)
Początek życia ludzkiego (10)
Wychowanie seksualne dzieci (10)
Orgazm (18)
Inicjacja, gra wstępna (33)
Ciąża i diagnostyka prenatalna (12)
Leczenie niepłodności (11)
Wstrzemięźliwość seksualna (42)
Poronienie (4)
Menopauza (5)
Choroby, trudne sytuacje (67)
Masturbacja (15)
Pornografia (13)
Seksoholizm (9)
Środki antykoncepcyjne (29)
In vitro (11)
Syndrom poaborcyjny (7)
Modlitwy małżeńskie (6)
Pożądliwość serca (54)
Podejście do grzechów seksualnych (57)
Historia i nowoczesność (35)
Stereotypy (51)
Zdrada (11)
Historie z życia (43)
O nas Kontakt

WESPRZYJ NAS

Nie ma dobrego rozwiązania. Najlepiej nie zdradzać.

Nie ma dobrego rozwiązania. Najlepiej nie zdradzać.

– Jeśli doszło do zdrady małżeńskiej, mówić o tym współmałżonkowi, czy nie?
– Najlepiej nie zdradzać. Zdrada uderza w najgłębsze poczucie wspólnoty, zaufania między małżonkami. W głębi serca człowiek nosi wielkie pragnienie miłości, jedności, co powoduje, że zdrada rani w najbardziej bolesny sposób.

– Jasne. Załóżmy jednak, że do niej doszło, „mleko się rozlało”. Co wtedy?
– Tu nie ma dobrego rozwiązania. Każde jest mniej lub bardziej złe. Mówić współmałżonkowi– źle, nie mówić – też źle. Nigdy też nie ma dobrego czasu, by ten problem rozwiązać. Ale coś trzeba wybrać.

– No właśnie. Co robić?
– Jeśli się chce powiedzieć o zdradzie, to trzeba zdawać sobie sprawę, że to będzie tak bolesne uderzenie w drugą osobę (która może się niczego nie domyślać, albo widzi, że coś jest nie tak, tylko nie wie co), że ona może już się po tym nie pozbierać. Może mieć olbrzymią depresję, albo małżonkowie tak się pokłócą, że nie będą mieli motywacji do ratowania związku i może dojść do jego rozpadu.

– To może lepiej jest powiedzieć sobie po zdradzie „już nigdy więcej”, a zdradzonemu współmałżonkowi niczego nie mówić?
– Gdy się nie powie, to coś w człowieku siedzi, męczy go, przeszkadza mu tworzyć ze współmałżonkiem pełną komunię małżeńską, która opiera się na tym, że wszystko o sobie wiemy, ufamy sobie, znamy siebie w całej swojej słabości. A poza tym strona zdradzona może się dowiedzieć o zdradzie współmałżonka pokątnie, od innych. Wtedy zranienie będzie jeszcze większe. Niektórzy, gdy widzą, że sytuacja wymyka im się spod kontroli, wolą powiedzieć współmałżonkowi, żeby uprzedzić „katastrofę”. Tu nie ma mądrej rady, która by wszystkim pomogła. Trzeba założyć, że jednym małżeństwom ujawnienie zdrady bardzo zaszkodzi, ale sobie poradzą, ale będą też takie, które z tą wiedzą nie będą już w stanie budować wzajemnej więzi. Są ludzie, którzy mają świadomość, że nie mogą powiedzieć o zdradzie współmałżonkowi, bo wiedzą, że wtedy ich małżeństwo na pewno się rozpadnie. Ale oni są przynajmniej tego świadomi. Najgorsi są ci, którzy przyznają się na zasadzie: muszę się drugiej stronie „wyspowiadać”, bo jest mi tak strasznie źle z sobą. Z takiego człowieka wychodzi dziecko – wcześniej nie myślał, co robi, a teraz nagle robi się skruszony, postanawia mówić prawdę.

– Czy jednak zatajanie prawdy nie jest nieuczciwe wobec współmałżonka?
– Może być tak, że ludzie dorosną do takiej więzi i jedności, że będą mogli rozmawiać o przeszłości, także o tak ciężkim grzechu jak zdrada, bo pragną w małżeństwie oczyścić wszystko, co ich dzieli. Jednak tylko wtedy, gdy są oni głęboko „przeorani” przez cierpienie, które zadali drugiej
stronie, choć ono się do tej pory nie ujawniło i gdy potrafią przyznać się z wielkim żalem i miłością. Natomiast wielu ludzi wyjawia współmałżonkowi zdradę nie dlatego, że głęboko kochają i są tacy uczciwi, lecz dlatego, że jest im źle z sobą samym. Innymi słowy, nie z miłości do osoby, którą zdradzili, tylko z egoistycznej miłości do samych siebie. Zamiast pójść do spowiedzi, czy wygadać się przed terapeutą, ujawniają to wobec współmałżonka, by poczuć się lepiej. Nie są wtedy nawet przygotowani na reakcję drugiej

– Jeśli doszło do zdrady małżeńskiej, mówić o tym współmałżonkowi, czy nie?
– Najlepiej nie zdradzać. Zdrada uderza w najgłębsze poczucie wspólnoty, zaufania między małżonkami. W głębi serca człowiek nosi wielkie pragnienie miłości, jedności, co powoduje, że zdrada rani w najbardziej bolesny sposób.

– Jasne. Załóżmy jednak, że do niej doszło, „mleko się rozlało”. Co wtedy?
– Tu nie ma dobrego rozwiązania. Każde jest mniej lub bardziej złe. Mówić współmałżonkowi osoby, nie są w stanie kochać. Dam prosty przykład: mężczyzna postanowił powiedzieć żonie o zdradzie, tym bardziej, że zaczynała się czegoś domyślać. Powiedział jej, ona poczuła się psychicznie rozbita, więc postanowił ją przeprosić i kupił bukiet 50 róż. Żona w swoim buncie rzuciła kwiaty na podłogę, a on – oburzony, że nie przyjęła jego przeprosin – jeszcze się na nią obraził. Ona została tym jeszcze bardziej zraniona. Gdyby rzeczywiście zależało mu na tym, by żona mu przebaczyła, przynosiłby jej kwiaty jeszcze długo, przekonując, że ją kocha. Mimo wszystko bardziej dramatyczne jest ujawnienie zdrady. Ale gdy się dojdzie do pewnego poziomu więzi i miłości, to wtedy może ono oczyścić relacje małżeńskie. Jednak trzeba być do tego przygotowanym, wiele się modlić w tej intencji i współpracować z Panem Bogiem, by były z tego dobre owoce. Przyznawanie się pięć minut po zdradzie to egoistyczna próba odnalezienia się w sytuacji człowieka, który wcześniej nie myślał, co robi, a teraz próbuje się szybko i „na skróty” oczyścić. Często strona zdradzona zaczyna się dopytywać o szczegóły: a z kim, a kiedy, a w którym hotelu, a jakie pieszczoty stosowaliście itd. Wtedy osoba skruszona zaczyna wszystko w niedojrzały sposób mówić.

– A nie powinna?
– Takich rzeczy nie powinno się mówić nigdy. Bo osoba zdradzona, która doznała szoku i traumy, zaczyna wszystko rozpamiętywać, kojarzyć,
łączyć z konkretnymi osobami. Osoba zdradzona najczęściej naciska: mów mi prawdę, teraz już nie kłam i nie oszukuj.

– Jeśli współmałżonek przyzna się, z kim zdradzał, to nienawiść osoby zdradzonej kieruje się dodatkowo na tę osobę.
– I wtedy spirala zranienia nakręca się. Te informacje są jak sypanie soli do rany, a podawanie szczegółów to lot ćmy do ognia.

 

z o. Ksawerym Knotzem rozmawiał Jaromir Kwiatkowski

zastępca redaktora naczelnego


Podobne artykuły: